sobota, 7 lipca 2012

chyba w końcu coś jest osiągnięciem. każdy głupi dzień, jak ten. i moje milczące usta.
w ramach asymilacji miedzyludzkiej łażę na głupie domówki.
on patrzył na mnie jakby mnie chciał, i wtedy łapie mnie obrzydzenie.
jak wegetariankę z dziewięcioletnim stażem na myśl o mięsie.
moja twarz przyjmuje wyraz tępego uśmiechu.a oczy uciekają w lewo

natomiast. pragnę
zbierać pieniądze do trzech słoików. na tatułaż. na kota. na aparat.
przygody, podróży, wspólnego snu, kobiecych włosów
i budzic się wcześnie rano. przed dwunastą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz