poniedziałek, 21 listopada 2011

nie chcę zmian, tu chodzi o prawdziwą rewolucję.

sobota, 19 listopada 2011

dzień jak codzień, gdy biegnę i mówię i jadę i kroczę i nagle
Ty stajesz mi przed oczami
i jakoś te dwie sekundy półtorej jedna czy jedna trzecia sekundy spotkania naszego wzroku płyną w zupełnie innym rytmie.

jak jakieś pieprzone slow motion, ja powoli wypuszczam spojrzenie jak lwy z klatki, wprost w głębiny Twoich oczodołów i stop. Nagle orientuję się, że uniesione Twoje gładkie powieki patrzą na mnie i widzą mnie. Robią to jakoś dziwnie dobrze. Następuje jakieś błogie zawieszenie, a temperatura mojego ciała rośnie o kilka stopni celcjusza. od tego powoli policzki jakoś tworzą wzniesienia i mówię Ci pierdolone cześć. i Ty mi mówisz, a oczy nasze nawet nie drgną w innym kierunku i jak wycelowane przez snajperów kule przedzierają się wprost na siebie. Ach, jakże pięknie Ci się one świecą, jak wilkom gdy jest pełnia, albo jak lampki na choince na koniec roku. nie mogę oderwać od Ciebie uwagi, otoczenie zamarło i znikło tak lekko i jest mi bardzo, bardzo dobrze, bo nic nam nie przeszkadza. to tak jakbyś mnie dotknął w jakieś niematerialne miejsce. to takie cudowne odrętwienie rzeczywistości wokół. patrzymy na siebie, a ja nie chce nic zmieniać. tylko sama ucieknie głowa w bok.

a później wszystko wraca do naturalnego stanu rzeczy.

środa, 2 listopada 2011

zadymienie

w mojej głowie zaistniał gęsty dym. pomiędzy uszami ktoś wyciąga królika z kapelusza. sztuczka polega na oszukaniu samej siebie. a sztuka na dążeniu do doskonałości  złożonej z samych niedoskonałości. lubię swoją obecność i myśli zatrzymane w czasie. czasem zdaje mi się, że nic nie ogranicza mojego mózgu. to jest najpiękniejszy narkotyk z jakim mam do czynienia, zaraz po Tobie.

wtorek, 1 listopada 2011

Ty.

tracę formę tracę ostrość
umierają wojny i pustki
upadam lekko zamykam oczy unoszę ramiona
a wszystko w rytm zwolnionego spojrzenia gdy patrzysz tak na mnie jak patrzysz
oddam Ci moje wymuszone uśmiechy,instykty i śmierci
oddam Ci pieniądze i kolejną cnotę. oddam co chcesz.
bo TY jesteś z gliny i oplatasz moje palce
jestem zazdrosna o każde spojrzenie w innym kierunku
jestem zazdrosna o każdą minutę kiedy Cię nie ma
sypiam z kobietami tylko po to zeby upewniac sie ze jestes najwazniejszym elementem w mojej układance.
biorę narkotyki tylko po to by potwierdzić ze najlepiej mi smakujesz
boję się tych miliona rzeczy tylko po to by najbardziej bać się tego że kiedyś znikniesz
spiewam Ci piosenki  mowie rzeczy z konca jezyka
moje ciało ugina się pod ciężarem twojego dotyku
i może jest idealnie ale nie przyznam się nigdy, że
jesteś sekretem o którym milczą moje usta. 
jestes sekretem o ktorym krzyczy moja głowa
a gdy dotykasz mojego brzucha drżą pod nim płyty tektoniczne
i czuję przepływ prądu między stopami a udami
Ty ubrany w gałezie stoisz na pustej drodze
na tle atramentowego nieba
ja biegnę do Ciebie, choć nie lubię biegać.